Atrakcją wieczoru będę ja - CZARNOTA

Anastazja Molga z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, anarchistka Katarzyna Czarnota, Agnieszka Rybak-Starczak prowadząca kancelarię adwokacką i Piotr Żytnicki z „Gazety Wyborczej” zasłynęli w całej Polsce jako ekipa specjalizująca się w obronie lokatorów dręczonych przez tzw. „czyścicieli kamienic”. Lokalny tabloid promował działalność Molgi i Czarnoty, mecenas Rybak-Starczak komentowała wszelkie sprawy jako specjalistka od sprawa lokatorskich, a po godzinach dorabiała jako publicystka „Gazety Wyborczej”.
Minęło nieco czasu, policja, prokuratury, urzędy, sądy przemieliły sprawy i okazało się, że „lokatorzy”, którzy korzystali z opieki tej grupy… towarzyszko-biznesowej, dzielą się generalnie na dwie kategorie. Jedni od lat nie płacili ani czynszu ani za media, niszczyli budynki, lekceważyli nakazy zapłaty i wyroki eksmisyjne. Drudzy natomiast to osoby bardzo zamożne, które posiadały wille czy domy pod miastem, a przez lata wynajęte od miasta z groszowe stawki mieszkania, wynajmowali komercyjnie studentom czy gościom targowym. Jednych i drugich łączyło to, że za opuszczenie wynajmowanych mieszkań oczekiwali horrendalnych haraczy zwanych dla niepoznaki odszkodowaniami.
Od dawna opisywaliśmy te patologiczne przypadki nieuczciwych „lokatorów”, które przez media zblatowane z „działaczkami” lokatorskimi i anarchistami nazywani byli „ofiarami czyścieli”. Przesyłaliśmy dziennikarzom segregatory dokumentacji, pisaliśmy obszerne merytoryczne komentarze do ich tendencyjnych artykułów. Wszystko na nic. Nikomu nie zależało na tym by odkryć prawdę, a tylko by napędzać negatywne emocje, pisać o sztucznie wykreowanym konflikcie, prowokować do zdarzeń siłowych. Bo jaki to temat lokator, który przez kilkanaście lat okrada miasto czy prywatnego właściciela? Płacząca „staruszka”, „samotna matka” czy „niezaradny życiowo człowiek” to jest temat!
Obrzydliwość postępowania „działaczek”, anarchistów, dziennikarzy, prawniczki polegała na tym, że wykorzystywali tych ludzi, często faktycznie starszych, schorowanych, niezaradnych życiowo, opisywali w mediach ich najbardziej intymne sprawy, by rozkręcać emocje społeczne, by wzbudzać gniew, by zyskać sławę i wierszówkę, a gdy „temat” się zużył wypluwali tych ludzi jak zużytą gumę do żucia. Gdzie dzisiaj są romskie rodziny, które anarchiści przepłoszyli z ogródków działkowych, jaką pomoc otrzymała od nich „lokatorka” Marinila z Grunwaldzkiej, „staruszki” z Jackowskiego czy pan Tadeusz ze skupu palet (nie wymieniamy nazwisk tych osób celowo, żeby jeszcze bardziej nie pogłębiać ich cierpień i społecznej kompromitacji, jaką zawdzięczają „pomocy” działaczek i anarchistów).
Od początku wskazywaliśmy, że jedynym celem „działalności społecznej” tej zgranej ekipy jest wymuszanie na właścicielach kamienic wypłaty haraczy, za zwolnienie ich mieszkań i kamienic przez okupantów. Pani mecenas Rybak-Starczak, nie broniła bezradnych lokatorów, tylko wyszukiwała luk w prawie, które wydłużały procedury eksmisyjne tak bardzo, że właścicielowi opłacało się zapłacić w jej kancelarii okup, za zwolnienie kamienicy. O kopertach pełnych gotówki jakie lądowały na jej biurku pisał nawet Piotr Żytnicki z „Gazety Wyborczej”. Z kwot jakie otrzymywali „lokatorzy”, prowizję od 20% do 50% pobierali podobno anarchiści, „działaczki” i kancelaria prawna za obsługę procederu. Nie słyszeliśmy by opłacani byli dziennikarze, oni zadawalali się wierszówkami i środowiskową sławą „bezwzględnych tępicieli patologii”, którzy nie lękają się ani kibiców ani czyścicieli kamienic i stojących za nimi możnych zleceniodawców.
Apetyt jednak rośnie w ramach jedzenia i wkrótce zgrana ekipa zajmująca się odpłatnym czyszczeniem kamienic z lokatorów, uznała że w całym biznesie najsłabszym ogniwem są… lokatorzy. Gdy bowiem orientują się oni, że są tylko marionetkami sterowanymi przez żądnych sławy i pieniędzy dziennikarzy, prawniczkę i działaczki, a ich interes (uczciwy czy nieuczciwy to pomińmy) nie ma dla ich „przyjaciół” znaczenia, to zaczynali rezygnować z tej „obsługi”. Wspomnieć warto, że spośród lokatorów legendarnej kamienicy przy ul. Stolarskiej, z obsługi prawnej Agnieszki Rybak-Starczak pierwotnie korzystali wszyscy, a po roku pozostała tylko Grażyna Sobańska, której nie stać na żadnego prawnika, która zresztą po 23 latach niepłacenia czynszu otrzymała kolejne nowe mieszkanie z ZKZL. Wszyscy inni lokatorzy zatrudnili innych prawników, którzy reprezentowali ich interesy, a nie interesy „działaczek”, anarchistów i mediów.
Problem z brakiem „lokatorów”, których obroną mogłyby się zająć działaczki był przedmiotem narad organizowanych na Rozbracie, w Zemście, na Od:zysku. Problem był tak dramatyczny, że na łamach „Wyborczej” pojawiały się artykuły reklamujące pomoc prawną kancelarii mecenas Rybak-Starczak, robiono specjalne spotkania promocyjne w kamienicach, nabór lokatorów prowadzono na Starym Rynku. Zaangażowanie wynikało z tego, że Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów zamierzało się ubiegać o wsparcie finansowe z środków unijnych dla inicjatywy świadczenia nieodpłatnej pomocy prawnej dla grup zagrożonych wykluczeniem społecznym, ale nawet ludzie, których nie stać na prawnika, nie chcieli korzystać z pomocy mecenas Rybak-Starczak i ostatecznie z aplikowania zrezygnowano.
W końcu uznano, że skoro już nawet najbardziej zdemoralizowani lokatorzy nie dają się namówić na „pomoc prawną” Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, to trzeba posłużyć się „własnymi lokatorami”, do których można mieć zaufanie i którzy nie zdradzą, nie spękają, nie dogadają się na własną rękę. Stąd pojawiła się wątpliwa koncepcja prawna, że tzw. anarchiści, którzy włamują się do prywatnego budynku i przez kilka dni nie zostaną z niego wyrzuceni, nawiązują „prawem zasiedzenia” stosunek najmu. Tak kuriozalnego poglądu prawnego broniła publicznie ich adwokatka, doktor Agnieszka Rybak-Starczak, która jednak niestety nigdy nie przedstawiła swojej koncepcji na łamach „Gazety Wyborczej”, jak to lubi czynić. Wielka to szkoda dla nauk prawnych, bo wielu prawników chętnie by się zapoznało z tym fascynującym wywodem prawnym.
Mecenas Agnieszka Rybak-Starczak zamiast siły argumentów wybrała jednak argument siły. Młodzi anarchiści i anarchistki zabarykadowali się w prywatnej kamienicy, ponabijali gwoździe w drzwi i nikogo do niej nie wpuszczali. Kamienica zaś była w tak dramatycznym stanie technicznym, że przeprowadzenie jakiejkolwiek akcji bezpośredniej groziło, że może się zawalić i pogrzebać zabarykadowanych okupantów. Po dwóch latach okupacji budynku, właściciel zawarł ugodę z terrorystami, którzy zgodzili się opuścić nielegalnie zajmowany obiekt, pod warunkiem że na konto Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów wpłynie 125.000 zł.
Po tym sukcesie komercyjnym, terroryści zapowiedzieli, że będą zajmowali kolejne budynki, które opuszczą dopiero po zapłaceniu haraczu. W ostatni weekend w lokalu anarchistycznym „Zemsta” przy ul. Fredry odbyło się zamknięte (utajnione dla osób postronnych) spotkanie organizacji „lokatorskich” z całej Europy, podczas którego dzielono się doświadczeniami z różnych krajów. Anarchiści zapowiadali, że teraz już nie będą się rozdrabniali i zajmą przynajmniej trzy kamienice w Poznaniu.
Ich zapowiedzi wzbudziły ogromny ruch na rynku nieruchomości, w ciągu kilku dni sprzedane zostały przynajmniej trzy puste kamienice, które przez lata nie mogły znaleźć żadnego nabywcy: kamienica u zbiegu ul. Matejki i ul. Niegolewskich, kamienica przy ul. Szymańskiego (w której organizowany był już piknik anarchistów) czy kamienica u zbiegu ul. Niepodległości i ul. Libelta.
Oczywiście potępiamy działalność terrorystyczną prowadzoną przez anarchistów i działaczki lokatorskie pod opieką prawną mecenas Agnieszki Rybak-Starczak oraz „Gazety Wyborczej”, jednak póki poseł Tadeusz Dziuba (bo tylko na niego w tym zakresie możemy liczyć) nie przeprowadzi przez parlament zmian w prawie, które będą umożliwiały szybkie usunięcie osób zajmujących cudzą nieruchomość bez tytułu prawnego, będziemy musieli liczyć się z takimi ekscesami. Sugerujemy więc anarchistom, by odpuścili sobie kamienice prywatne, bo ich właściciele albo nie płacą haraczy (jak właściciele Stolarskiej, czy Niegolewskich), albo targują się straszliwie (jak właściciel Paderewskiego, który z pierwotnych żądań 500.000 zł stargował do 25% czyli 125.000 zł).
Jeśli muszą już kraść kamienice, to niech skoncentrują się na obiektach miejskich, wszak sam prezydent Jacek Jaśkowiak publiczne pochwalał wybryki anarchistów, a po tym gdy wzięli haracz w wysokości 125.000 zł chciał ich nawet wyściskać. Z dochodzących do nas plotek wynika, że do takich właśnie wniosków doszli sami anarchiści, którzy zamierzają zajmować miejskie nieruchomości. Wzmocnienie przed miesiącem ochrony hotelu Meridian odwiodło ich od pomysłu zeskłotowania tego obiektu. Prezydent Wiśniewski uczestniczył zaś w akcji demolowania lokalu po dawnej restauracji Pireus, podobno dlatego, że dowiedziano się, że to kolejne miejsce na celowniku anarchistów. Teraz podobno dominuje koncepcja zasiedlenia kamienica przy ul. Koziej (pomiędzy Szkolną a Wrocławską), bo anarchiści przyzwyczaili się już do mieszkania przy Starym Rynku, a to wszak tylko kilkanaście metrów od okupowanej przez dwa lata kamienicy przy zbiegu Szkolnej i Paderewskiego.
Odwiedź nas na FB: facebook.com/zlylokator lub naszą stronę www.zlylokator.eu
Uczciwi urzędnicy miejscy i mieszkańcy Poznania! Strona www.zlylokator.eu powstała właśnie dla Was! Informujcie anonimowo Złego Lokatora o patologii zżerającej nasz Poznań, o raku który toczy to miasto o łapówkach i nieprawidłowości wszelkiej maści. Dyskrecja gwarantowana. kontakt: zlylokator@gmail.com
|
Świat nie jest czarno biały - media też szczuja ludzi